Uskuteczniając noworoczne lenistwo stwierdziłam, że może dobrze byłoby wskrzesić twór, jakim jest ten blog i zmobilizować się do jakiegoś twórczego działania, niezwiązanego z paragrafami, przepisami i innym bełkotem, którym zazwyczaj się otaczam? Tym bardziej, że noworoczny obiad wyszedł nadzwyczaj smakowicie. Czemu więc nie podzielić się pomysłem z innymi? :)
Pieczone ostre skrzydełka z imbirem
Naszła mnie ochota na azjatycką nutę w ostrych skrzydełkach. Większość wygrzebanych w sieci przepisów zawierała całą długą listę składników, których póki co w mojej kuchni nie ma. Jak więc zaspokoić ochotę na azjatyckiego "kopa" w skrzydełkach? Okazuje się, że wystarczy odrobina imbiru!
- 12 skrzydełek
- 3 łyżki ketchupu
- 2 łyżki sosu sojowego
- kilka kropel tabasco
- łyżeczka imbiru
- pół łyżeczki chilli
- łyżeczka drobno pokruszonych płatków suszonej cebuli
- czosnek granulowany
- sól i pieprz
Skrzydełka dzielimy. Lotki odrzucamy (ja je mrożę i później gotuję na nich bulion, będący podstawą różnych zup). Mięso najpierw dokładnie nacieramy suchymi przyprawami, potem dodajemy ketchup i sos sojowy. Mieszamy. Odstawiamy do lodówki na kilka godzin.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Płaską blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Wykładamy na blachę skrzydełka wraz z marynatą. Skrzydełka pieczemy około 35 - 40 minut. Na początku można włączyć termoobieg.
Uwaga! Skrzydełka łatwo jest spalić (nie raz raczyłam mojego męża skrzydełkowymi węgielkami). Dlatego często zerkajcie do piekarnika!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz